Abp Bolesław Pylak

Referat z Kongresu BIOTERAPIA, NATUROTERAPIA, RADIESTEZJA, PERSPEKTYWY ROZWOJOWE 2005

Kochani!

Zwykle tym słowem pozdrawiam moich słuchaczy w czasie kazań i przemówień. Myślę, że nie urażę także zgromadzonych w tej sali uczestników obecnego Kongresu, witając ich tym właśnie pozdrowieniem. Dziękuję też serdecznie organizatorom tegoż spotkania za zaproszenie mnie do uczestnictwa w jego obradach i za dopuszczenie do głosu. Kongresy, sympozja bywają różne. Gromadzą zwykle ludzi jednego zawodu, interesujących się określoną dziedziną wiedzy. Celem ich jest wzajemne poznanie się, poszerzenie zawodowej wiedzy, wymiana poglądów i doświadczeń. Zwykle wnoszą wiele dobra w życie międzyludzkie.

Obecny Kongres gromadzi ludzi, pracujących dla dobra drugiego człowieka, dla jego zdrowia, przy pomocy środków naturalnych. Tym różni się medycyna zwana alternatywną od medycyny konwencjonalnej, nauczanej na wydziałach lekarskich wyższych uczelni. Stanowi jej pożyteczne dopełnienie.

Medycyna konwencjonalna i alternatywna są to niejako dwie siostry, które różnią się pod wieloma względami, jednak służą jednemu celowi - zdrowiu pacjenta. W naszym kraju są one raczej skłócone, niewątpliwie ze szkodą dla dobra chorego.

W wielu krajach żyją w zgodzie i współpracują z pożytkiem dla obu stron. Ze strony medycyny konwencjonalnej wysuwane są różne zarzuty pod adresem przedstawicieli medycyny alternatywnej. Nie będę ich przytaczał. Znane są Państwu z codziennego życia. Często są to bezsensowne, krzywdzące i bolesne pomówienia. Chciałbym się ustosunkować tylko do jednego zarzutu, często powtarzanego i jakże odbiegającego od prawdy.

Medycyna alternatywna - zdaniem wielu nawet katolików - jest sprzeczna z nauką Kościoła katolickiego i przez Kościół odrzucana. Niektórzy z nadgorliwców dopatrują się w tych sprawach nawet działania złego ducha. Tak bowiem uczą dwaj księża i Radio Maryja, które dopuszcza do głosu tylko przeciwników terapii alternatywnej. Otóż jako przedstawiciel tegoż Kościoła stwierdzam z całą stanowczością, że powoływanie się na autorytet Kościoła w tych sprawach jest wielkim nadużyciem i manipulacją tą instytucją.

Kościół nigdy nie potępiał radiestezji czy terapii naturalnej. Co więcej, wielu księży zapisało się znacząco w rozwoju tychże dziedzin wiedzy przyrodniczej.

Watykan wydał wprawdzie dekret dyscyplinarny obowiązujący tylko osoby duchowne, aby nie zajmowały się zawodowo medycyną czy radiestezją (26.03.1942). Nie jest to bowiem ich zadanie życiowe. Omawiany dekret nie neguje jednak i nie zakazuje potrzeby badań naukowych z zakresu radiestezji, a więc uznaje jej istnienie. Na powyższy temat zamieściłem szereg wyjaśniających myśli w mojej pracy "Poznawać w świetle wiary" (Warszawa 2003, s. 37--92). Ilekroć słyszę "pobożne" rady, że nie należy korzystać z usług uzdrowicieli, gdyż posługują się oni nieznanymi siłami, być może demonicznymi, przypomina mi się scena z Ewangelii, kiedy to faryzeusze podpatrywali Pana Jezusa, czy uzdrowi chorego w dzień szabatu. Oczywiście wbrew opinii faryzeuszów, pseudogorliwców religijnych, uzdrowił chorego.

Myślę, że i bioterapeuci bywają nieraz w podobnej sytuacji. Stają wobec problemu - mogę pomóc temu choremu. Czy wolno odmówić tejże pomocy? Naśladując Chrystusa i wbrew opinii współczesnych faryzeuszy pomagają chorym na miarę otrzymanego naturalnego daru - charyzmatu. Kościół zawsze wysoko cenił wartość życia ludzkiego. Był i jest jego obrońcą. Głosi przykazanie Boże: Nie zabijaj! Ustawicznie broni życia nienarodzonych. Zwalcza aborcję i eutanazję. Przedmiotem jego troski jest cały człowiek, a więc jego duch, ale także ciało. Jako ilustrację tej prawdy przypomnę pracę naszych misjonarzy, którzy nie tylko głoszą i uobecniają Chrystusa w krajach pogańskich, budując kaplice. Równocześnie organizują szkolnictwo i służbę zdrowia.

Wszystkie te instytucje są potrzebne w trosce o dobro człowieka, o jego rozwój i zdrowie. O to zdrowie troszczy się medycyna konwencjonalna, ale także medycyna alternatywna. Ta ostatnia jest wcześniejsza od medycyny szkolnej i jest praktykowana od zawsze, jak długo istnieje, a więc i choruje człowiek. Medycyna alternatywna góruje pod pewnym względem nad medycyną konwencjonalną. Ta ostatnia zajmuje się przede wszystkim schorzeniami ciała. Posługuje się głównie lekami chemicznymi. Są one niejednokrotnie konieczne. Nie ma jednak leków chemicznych obojętnych dla zdrowia. Często powołują skutki także ujemne. Natomiast medycyna alternatywna jest bliższa naturze.

Wykorzystuje jej możliwości zdrowotne. Uwzględnia szerokie tło i otoczenie, w którym pacjent żyje. Pomaga i dopełnia działanie środków medycyny szkolnej. Ponadto medycyna alternatywna jest bardziej holistyczna. Interesuje się nie tylko konkretnym schorzeniem, lecz całym człowiekiem. A cały człowiek - to nie tylko ciało, lecz także jego dusza - psychika, a więc również świat uczuć (ciało astralne) i świat myśli (ciało mentalne). Często choroba fizyczna ujawnia uprzednie schorzenia psychiczne.

Choroba rodzi się w głowie - powiedział znany mi profesor medycyny. Medycyna alternatywna dostrzega w człowieku jeszcze nieśmiertelnego ducha. Troska o jego zdrowie, o poprawne zakorzenienie w Bogu i żywy kontakt z Nim - jest to sprawa nieobojętna dla całościowego zdrowia człowieka. Wiemy, że także modlitwa wywiera korzystny wpływ na zdrowienie organizmu. Zdarzają się również cudowne uzdrowienia. Cuda są faktem. W naszym sanktuarium maryjnym w Wądolnicy, w okresie po koronacji figury Matki Bożej w 1978 roku, naliczono ich sto kilkadziesiąt. Wiele z nich posiada dokumentację lekarską.

Dostrzegam jeszcze inną znaczącą wartość medycyny alternatywnej. Przedstawiciele jej, znani często uzdrowicielami, leczą nie tylko skutki schorzeń. Równocześnie radzą, jak zapobiegać chorobom. Uczą po prostu, jak żyć zgodnie z prawami natury. Profilaktyka, zapobieganie chorobom, jest to sprawa fundamentalna. Statystyki wykazują, że ustawicznie wzrasta u nas ilość chorych. Zresztą wystarczy spojrzeć na nasze szpitale, zapełnione przez chorych "po brzegi", łącznie z dodatkowymi łóżkami na korytarzach. Sytuacja będzie się pogarszać, gdyż społeczeństwo starzeje się. Rodzi się mało dzieci, przybywa ludzi w sędziwym wieku. Powiększa się zatem liczba chorych, potrzebujących pomocy.

Służba zdrowia woła ustawicznie: "pieniędzy, pieniędzy!" gdyż nie mamy środków na leczenie chorych. A z pieniędzmi będzie coraz gorzej. Sprzedajemy bowiem zakłady pracy obcokrajowcom. Importujemy gotowe towary. Przybywa bezrobotnych. A ci podatków nie płacą. Co więcej, wołają o pieniądze.

Sytuacja staje się poważna. Może przybrać rozmiary tragiczne. Grozi nawet załamaniem całego systemu opieki zdrowotnej. Wielu lekarzy i pielęgniarek "ucieka" do innych krajów. Ubodzy emeryci nie mają pieniędzy na zakup lekarstwa.

Zagraża nam przymusowa eutanazja z braku środków na leki. Co zatem w tej sytuacji robić? Myślę, że mogłoby być mniej chorych, gdybyśmy zmienili styl życia. Wiemy, że zdrowie w wymiarze społecznym zależy tylko w 15% od opieki społecznej, w 25% - od wrodzonych genów, a w 60% - od odpowiedniej prewencji, zapobiegania chorobom przez zdrowotny tryb życia. Konieczna jest zatem profilaktyka, a więc unikanie palenia papierosów, picia alkoholu, troska o zdrową żywność, zakaz importu genetycznie zmodyfikowanych produktów żywnościowych (GMO), więcej ruchu ("Ruszaj się, bo zardzewiejesz"), wzajemnej życzliwości, pozytywnego myślenia. Wówczas będzie mniej stresów i chorób.

Ważną sprawą jest również korzystne dla zdrowia otoczenie, w którym toczy się nasze życie, a więc unikanie szkodliwych promieniowań, usuwanie azbestu, rur ołowianych w wodociągach itd. W świetle powyższych spostrzeżeń widzę wielkie pole pracy dla medycyny konwencjonalnej, ale przede wszystkim dla bliższej naturze i człowiekowi - medycyny alternatywnej.

Właściwie wszyscy możemy i powinniśmy "prostować" drogi naszego życia, zapobiegać chorobom i rozumnie dbać o siebie.

Na koniec chciałbym uczestnikom obecnego Kongresu złożyć życzenia. Życzę owocnych obrad, abyśmy wrócili do naszej dalszej pracy ubogaceni nową wiedzą i zapałem. Pracujcie nadal dla dobra ludzi, spłacając w ten sposób dług wdzięczności Bogu za dar uzdrawiania. Dołączam jeszcze życzenie, aby medycyna alternatywna w naszym kraju była traktowana na równi z medycyną konwencjonalną, jako normalna dziedzina życia ludzkiego. Życzenie to formułuję w formie pytania: co robić, aby życzenie stało się rzeczywistością? Pytanie to i szukanie na nie odpowiedzi niech będzie przedmiotem dalszych naszych przemyśleń, dyskusji i wytycznych do działania.