W piątek 2-go września 2005 zaczęli pojawiać się pierwsi festiwalowicze- większość z nich przywoziła swoje instrumenty (didgeridoo, drumle, fujarki, flety, najrozmaitsze bębny… – trudno byłoby wymienić je tu wszystkie). Pierwsze dźwięki festiwalu można już więc było usłyszeć na dzień przed rozpoczęciem samego wydarzenia. Ludzie docierali ze wszystkich zakątków Polski.

W sobotę wystartowały pierwsze wydarzenia rozpoczynające festiwal. O godzinie 15.00 swoje stoiska rozstawili artyści i rękodzielnicy, wśród których na największe zainteresowanie mogli liczyć twórcy instrumentów (głównie didgeridoo, ale także różne bębny i wiele innych). O 15.30 zaczęły się warsztaty o budowaniu didgeridoo, a po nich nauka gry dla początkujących (prow. Łukasz LUKA Hołuj i Arek Buczek). Tak naprawdę festiwal było słychać już od rana, kiedy to (jak w dniu poprzednim) uczestnicy pogrywali na przywiezionych ze sobą instrumentach. Przed rozpoczęciem części koncertowej otwarta została wystawa malarstwa inspirowanego sztuką australijskich Aborygenów.

Koncerty odbyły się w „przytulnej” atmosferze, bo do Mielnickiego GOKSiRu zmieściło się około 300 osób. Publiczność rozgrzewać zaczęli AxisMundi z Bielsko Białej. Ich muzykę w dużej mierze można określić jako medytacyjną, ale były momenty, w których noga sama zaczynały stukać w rytm ich bębnów. Na grupę Klangor trzeba było trochę poczekać, bo nagłośnienie ich instrumentarium musiało zająć sporo czasu. Muzyka Klangora to fuzja różnych gatunków muzycznych – od jazzu po muzykę etniczną najróżniejszych zakątków świata, co widać po ich instrumentarium (wiolonczela, różne didgeridoo, tabla, riq, khanjira, udu, ney, fujara pasterska, końcówka, drumla…). I znowu nie można się było nudzić, bo Klangor zagrał „i do tańca i do różańca”. Późnym wieczorem dotarł wirtuoz didgeridoo z Czech Ondrej Smeykal – naprawde warto było czekać!!! Jego styl jest naprawdę niesamowity i niepowtarzalny. Solowy występ Ondry to niezliczona ilość dźwięków i rytmów, które powstają przy użyciu zaledwie kilku wydrążonych przez termity gałęzi!

W niedzielę program był już bardzo napięty. Od południa zaczęły się warsztaty gry na didgeridoo. Zawiązały się cztery grupy warsztatowe o różnych poziomach zaawansowania i tematyce (prow. Ondrej Smeykal, Lies Beijerinck, Michiel Teijgeler i Arek Buczek; w sumie wzięło w nich udział ok. 50 osób). Równocześnie odbył się pokaz slajdów podróżniczych z Australii połączony z pogadanką z autorami. O 16.00 chętni do nauki gry na congach mieli okazję skorzystać z doskonałych umiejętności prowadzącego Dominika Muszyńskiego (podkarpacki propagator bębnów etnicznych. Zafascynowany głównie afro-kubańską szkołą bębnienia. Współtwórca projektów muzycznych: Grassta, Trans Human Culture, obecnie już kultowych „psychofolkowych” Czerwi, lider Wadada. Jego konga towarzyszą nagraniom m.in. Justyny Steczkowskiej, Pudelsów, współpracował ze Słomą, Anią Patynek.)

Część koncertowa zaczęła się o godzinie 20.00, jako pierwszy na scenie pojawił się holenderski duet 3pleD i po kilku utworach podbił serca publiczności. Sami określają swój styl jako „happy didgeridoo” (wesołe didgeridoo) i w rzeczywistości tak właśnie prezentuje się ich muzyka – jest pełna radości, zachęca do tańca. Sami muzycy poruszają się na scenie bardzo swobodnie i naprawdę trudno było usiedzieć na miejscu kiedy pojawili się 3pleD. Po nich pojawił się zakopiański Goanna Project. Dla urozmaicenia wnieśli na scenę inne instrumenty niż didgeridoo (berimbau, djembe, fujara pasterska, grzechotki, dzwonki). Ich muzyka to podróż do krainy snów, ale było też kilka momentów, kiedy trzeba było wstać z miejsca. Występy zespołów zakończyła podlasko-warszawska Balanda – duet didgeridoo. Muzycy pokazali inny styl gry, pokazując znowu, że didgeridoo jest instrumentem o naprawdę nieograniczonych możliwościach! Na zakończenie całego festiwalu wystąpił Dj EPIX z Warszawy, jeden z prekursorów polskiej sceny transowej, na której tworzy i działa od 1995 r. Główny filar formacji Pulsar TF, skupiającej dj, live acty i desinerów z Polski i ze świata. Brał udział w imprezach od wielkich, przez duże i małe, aż po kameralne i rodzinne. Grał w wielu miejscach w Polsce, Niemczech i Stanach Zjednoczonych. Tworzył muzykę filmową, audycje radiowe, jest współorganizatorem wielu imprez. Jego eklektyczny styl zawiera muzykę zawsze wysublimowaną, odbiegającą od wszechogarniającej komercji

Przez cały czas trwania festiwalu można było obejrzeć i kupić wyroby rękodzielnicze różnych twórców. Były to m.in.: didgeridoo, bębny, berimbau, ceramika, oryginalna bizuteria, ciekawe torby i inne.

Mały Jerzy